Katastrofa polskiego samolotu prezydenckiego w 2010 roku, w której zginęło 96 osób była dla mnie prawdziwym wstrząsem. Podjęłam wtedy decyzję, aby uczcić tych ludzi malując ich portrety, aby ich imiona i zasługi nie były zapomniane. Chciałabym, aby po latach kolejne pokolenia wiedziały, jak wiele osób znaczących dla Polski zginęło. Ta wystawa jest hołdem dla ich pamięci.

Już podczas pracy nad portretami, w kolejnych miesiącach, z bólem obserwowałam, jak to tragiczne wydarzenie odbijało się w przestrzeni publicznej. Opieszałość i zaniedbania w dochodzeniu prawdy o katastrofie pomieszane z dyskredytowaniem tych, którzy tej prawdy desperacko poszukiwali spowodowały, że katastrofa smoleńska stała się niemal symbolem podziałów w Polskim społeczeństwie. Ten ból był dla mnie dodatkową motywacją, by ukazując portrety tych, którzy zginęli, przypomnieć, jak wspaniałymi byli Polakami i przywrócić atmosferę z pierwszych godzin po katastrofie. Atmosferę wielkiego narodowego rachunku sumienia, obietnic zaniechania jałowych sporów i gotowości do wspólnej pracy dla dobra wspólnej Ojczyzny. 

Malując portrety starałam się przede wszystkim aby były autentyczne. Wśród zdjęć powszechnie dostępnych w Internecie wybierałam te, na których dana osoba wyglądała korzystnie, ale starałam się, aby były to portrety prawdziwe i nie ujmowałam nikomu zmarszczek. Mimo to nie zawsze udało mi się znaleźć dobre fotografie, a do tego ogrom pracy i rozwijająca się choroba spowodowały, że nie wszystkie obrazy można uznać za równie udane. Mam nadzieję, że rodziny wybaczą mi, iż nie zawsze udało mi się precyzyjnie odtworzyć rysy osób portretowanych. Niejeden portret można by jeszcze poprawić, ale postępująca choroba już mi na to nie pozwala. Portrety pozostają więc niejako niedokończone, podobnie jak niedokończone było życie tych osób.

Praca nad tą wystawą zajęła mi ponad 3 lata. Moim celem był zupełnie bezinteresowny dar dla Polski. Malowanie tych portretów łączyło się też z przeżywaniem tragicznej śmierci tak wielu zasłużonych osób oraz młodych ludzi, w wieku moich dzieci. Było to dla mnie bardzo trudne, jednak teraz, kiedy walczę z chorobą nowotworową, wiem, że to miało sens.

Małgorzata Wrochna